top of page
Wszystkich świętych    

Uroczystość Wszystkich Świętych ma charakter radosny, wspominamy bowiem wszystkich, którzy żyli przed nami i wypełniając w swoim życiu Bożą wolę, osiągnęli szczęście wieczne. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, beatyfikowanych i kanonizowanych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już osiągnęli zbawienie i przebywają w niebie.

 

 

fot. Cristi111/Dreamstime

 

 

Uroczystość Wszystkich Świętych wywodzi się z czci oddawanej męczennikom, którzy oddali swoje życie dla Chrystusa, a których nie wspomniano ani w martyrologiach miejscowych, ani w kanonie Mszy Świętej.

 

W III wieku rozpowszechniła się tradycja przenoszenia całych relikwii świętych lub ich części w inne miejsca. W ten sposób chciano podkreślić, że święci są własnością całego Kościoła. Kiedy w 610 roku papież Bonifacy IV otrzymał od cesarza starożytną świątynię pogańską Panteon, kazał złożyć tam liczne relikwie i poświęcił tę budowlę na kościół pod wezwaniem Matki Bożej Męczenników. Od tego czasu cześć wszystkim zmarłym męczennikom oddawano1 maja.

 

Grzegorz III w 731 roku przeniósł tę uroczystość na dzień 1 listopada, a w 837 roku papież Grzegorz IV rozporządził, aby odtąd 1 listopada był dniem poświęconym pamięci nie tylko męczenników, ale wszystkich świętych Kościoła katolickiego. Jednocześnie na prośbę cesarza Ludwika Pobożnego rozszerzono to święto na cały Kościół.

 

W krajach katolickich zwyczajowo w uroczystość Wszystkich Świętych i we Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych odwiedzamy rodzinne groby i wspominamy zmarłych.

 

W kościele prawosławnym takim dniem jest Niedziela Wielkanocna, a w krajach anglosaskich – Halloween, w tym dniu jednak protestanci, w odróżnieniu od katolików, wesoło świętują – bawią się.

 

W większości religii ze świętem zmarłych związany jest ogień – symbol pamięci, wdzięczności, modlitwy.

 

We uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny można uzyskać odpust zupełny pod następującymi warunkami:

 

1) pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy,

 

2) odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”,

 

3) dowolna modlitwa w intencji ojca świętego,

 

4) spowiedź i komunia św.

 

W dniach 1-8 listopada można także uzyskać odpust zupełny za nawiedzenie cmentarza pod wyżej wymienionymi warunkami. W pozostałe dni roku za nawiedzenie cmentarza uzyskuje się odpust cząstkowy.

Wszystkich Świętych 1 Listopada 2013 z głosojcapio.pl

 

Święci przyjaciele

 

 

 

„Bez świętości twoje życie byłoby porażką”. To zdanie niepokoi mnie, nurtuje i... prowokuje. Nie chcę zmarnować swojego życia. Szukam własnej drogi do nieba, ale korzystam ze „ściągi”: podglądam tych, którzy mnie wyprzedzili – świętych. A może oni także „podglądają” mnie? Czasami odnoszę wrażenie, że depczą mi po piętach…

 

Zostałam ochrzczona w małym, wiejskim kościółku. Ksiądz nie był zachwycony imieniem, które wybrali mi rodzice. Stwierdził, że jakieś „ruskie”, nie święte. Gdy się o tym później dowiedziałam, zmartwiłam się trochę, że nie mam swojego patrona. Dobrą więc okazją do uzupełnienia tego braku było bierzmowanie.

 

Patron
Wybrałam imię „Aniela”, ale… przede wszystkim z sympatii do mojej babci Anielci, do której jestem bardzo podobna. Wiedziałam wówczas, że wśród świętych znajdują się dwie postacie o tym imieniu: św. Aniela Merici (Włoszka) i Aniela Salawa (Polka). Wyboru mojej patronki dokonałam więc ze względów… patriotycznych. Niewiele wówczas o niej wiedziałam.

 

Z czasem w mojej domowej biblioteczce przybyła jakaś książka opisująca w skrócie jej życie i napisany przez nią „Dziennik”. Stały i pokrywały się kurzem. Postać przedstawiona na okładce – dziewczyna ubrana w ciemną suknię z wysokim, opinającym szyję kołnierzem – odstraszała mnie. Była taka „sztywna” i blada. Toteż wobec Anieli zachowywałam chłodny dystans. Tylko z poczucia obowiązku umieszczałam ją na honorowym miejscu mojej prywatnej litanii do kilkunastu wybranych świętych, którą odmawiałam codziennie rano.

 

Obcowanie świętych
Dogmat „obcowania świętych” był mi zawsze bliski, a święci pociągali. Aniela przez długie lata musiała „konkurować” z Ojcem Pio i innymi świętymi, których zaparcie siebie dla Boga podziwiałam. Wierzyłam, że mimo pozornej odległości, jaka jest między niebem a ziemią, oni znajdują się bardzo blisko nas, czekając na wezwanie, gotowi w każdym momencie do pomocy. Wiedziałam, że nie modlę się „do świętych”, ale za ich wstawiennictwem, które ze względu na całkowite zjednoczenie z Bogiem ma ogromną moc.

 

Cieszyła mnie uroczystość Wszystkich Świętych, to, że są w niej również uwzględnieni święci zupełnie nieznani, którzy być może nigdy nie doczekają się oficjalnej kanonizacji. Wyobrażałam sobie, że w niebie w tym dniu panuje ogromna radość, tłumiona być może jedynie tym, że dla wielu osób na ziemi dzień pierwszy listopada jest jednym z najsmutniejszych…

 

Zawody
Pasjonowały mnie książki hagiograficzne. Ich lektura bardzo mnie zajmowała, a gdy przewracałam ostatnią kartkę… pojawiało się zwątpienie. Wiedziałam, że o własnych siłach nigdy nie dorównam ich bohaterom. Przeszkodą było moje lenistwo (fizyczne i duchowe) i niechęć do podejmowania wysiłku.

 

Mimo to miałam swoje marzenia i upragniony typ świętości. Byłam przekonana, że świętość jest dostępna dla każdego. Bóg nie powołuje nas przecież do bylejakości: „Bądźcie świętymi jak i Ja jestem święty”. Uwierzyłam, że jeśli On nam to nakazuje, wykonanie takiego zadania jest możliwe. Jednocześnie zrozumiałam, że dotarcie do mety i otrzymanie „palmy zwycięstwa” zależy od wysiłku, jaki włożymy w bieg własnego życia. Wydawało mi się, że nie mam wyjścia: muszę zacząć trenować dążenie do świętości.

 

Pierwsza pomoc
Zaczęłam prosić świętych o pomoc. W pierwszej kolejności była Maryja, a następnie  św. Józef, Ojciec Pio, Franciszek, Maksymilian… I o ile ja z czasem zapominałam o mojej prośbie, oni pozostawali wierni. Tę pomoc odczuwałam namacalnie. Bóg udzielał mi swoich łask. Dopiero później zrozumiałam, że wiele z nich wyprosili „moi” święci.

 

Bardzo zaniedbałam Anielę i czułam z tego powodu wyrzuty sumienia. Żeby je zagłuszyć, zaczęłam czytać jej biografię. Byłam wstrząśnięta lekturą. Aniela „nabrała rumieńców” – służąca, do której się uprzedziłam, okazała się być piękną i radosną, a jednocześnie bardzo pokorną dziewczyną, mimo iż Bóg udzielał jej darów niezwykłych, mistycznych. Zafascynowało mnie w niej to, że z determinacją podjęła pracę wewnętrzną, uparcie walczyła ze swoimi wadami, zwłaszcza z gwałtownym usposobieniem. Podczas tej lektury odczułam, że stała mi się bliska. Po raz pierwszy zapragnęłam z całego serca, by stała się moją patronką.

 

Wstrząsy z Watykanu
Przedstawiłam to moje pragnienie Bogu podczas modlitwy. Po południu włączyłam radio. Nadawano wiadomości z Watykanu. Usłyszałam, że audiencję, która odbyła się tego dnia, Benedykt XVI poświęcił… roli przyjaciół w życiu duchowym, także roli świętych. Papież powiedział, że każdy powinien mieć swojego świętego, czuć jego bliskość poprzez modlitwę i wstawiennictwo, a także starać się go naśladować we własnym życiu. Z radia płynęły słowa:  „Bądźcie pewni, staną się oni dobrymi przewodnikami, którzy pokażą wam, jak coraz bardziej kochać Boga. Będą dla was cenną pomocą na drodze ludzkiego i chrześcijańskiego dojrzewania”. Gdy usłyszałam te słowa, przeżyłam wstrząs. Wiedziałam, że to nie przypadek, że Ktoś mnie prowadzi i zachęca do przyjaźni z Anielą.

 

Prezent
Ta przyjaźń jest dla mnie darem. Od Anieli zaczynam uczyć się, jak kroczyć drogą do Boga. Nie przyjmuję jej zachowania, postawy jako gotowego wzoru dla mojego życia, ale wybieram to, co jest dla mnie ważne. Cieszę się, że Bóg ceni naszą różnorodność i od każdego oczekuje innego typu świętości.

 

Dzięki Anieli zaczęłam trenować dążenie do świętości. Kiedy podejmuję jakikolwiek wysiłek, by przełamać siebie, odczuwam radość. To, co kiedyś wydawało się nie do przeskoczenia, okazuje się łatwe. Czasami mam wrażenie, że Bóg oczekuje ode mnie jedynie małego wysiłku woli. Reszty dokonuje On sam (także dzięki wstawiennictwu moich „niebieskich ambasadorów”), obdarzając pokojem i radością. Może nieprzypadkowo zdanie, które do mnie tak często powraca, zauważyłam w małej kapliczce na górskim szlaku? Wspinaczka zawsze wiąże się z wysiłkiem. Jeśli jej nie podejmiemy, nie zachwycimy się pięknem.

 

Iwona Szkudelska

 

„Głos Ojca Pio” [66/6/2010]

 

  
Odkryć grób    

 

Ileż grobów znaczy naszą codzienność. I tych nawiedzanych w pierwszych dniach listopada, grobów bliskich, odświeżających pamięć, wyrażających więź, i tych spostrzeganych jako zaniedbane, opuszczone, bardziej znaczące samotność żyjących niż tych, których szczątki w nich zamknięto.

 

Jest też coraz więcej grobów, które stają się miejscem pielgrzymek. Myślę tu nie tylko o Bazylice Grobu Pańskiego w Izraelu, ale o miejscach spoczynku świętych, błogosławionych, sławnych osób, bohaterów. Bez niektórych z nich trudno sobie wyobrazić świadomość zbiorową Polaków, choć związane z nimi wydarzenia bardzo różnie wpływały i wpływają na naszą narodową dumę – cmentarz Orląt we Lwowie, Monte Cassino, Powązki, maceba w Jedwabnem, mogiły żołnierzy, którzy zginęli w Iraku, czy w końcu grób Jana Pawła II.

 

Do grobów świętych i błogosławionych pielgrzymują rzesze wiernych w całym Kościele. Wielu z nich przybywa do San Giovanni Rotondo, aby modlić się przy grobie Ojca Pio. Jaki jest sens odwiedzania tych miejsc? Czy oddajemy się kultowi szczątków osób zmarłych? Pojmowanie sensu tego pielgrzymowania zależy od rozumienia idei składania ciała po śmierci do grobu, który na przykład może być znakiem końca lub rozpaczliwego zatrzymania w czasie kogoś, czegoś, co uległo zagładzie, poddane jest rozkładowi, podlega śmierci. Odwiedzanie takiej mogiły jest co najwyżej oznaką pamięci, może solidarności z ideami, dla których ktoś, kogo doczesne szczątki pozostają w grobie, żył, cierpiał, walczył, umierał.

 

Nie można pielgrzymować do grobu człowieka świętego tak, jak się jedzie zobaczyć nieznane nadmorskie wybrzeże czy wspaniałe zabytki. Odwiedziny takiego miejsca nie mogą być zaliczeniem kolejnej turystycznej atrakcji, bo nawet religijna turystyka może się wiązać z zerwaniem z nim duchowego pokrewieństwa, pokrewieństwa wiary; może zaowocować wyrzeczeniem się jego dziedzictwa, czyli życia. Jak zauważa ksiądz Józef Tischner: „Buduje się zmarłym luksusowy grób, ale nie przyjmuje żadnego dziedzictwa po nich. Wiąże się to zazwyczaj ze swoistą ideologią postępu. Dorobek zmarłych jest tym, co można i należy zlekceważyć, aby nieść historię świata w górę.”. W takim przypadku grób pozostaje tylko budowlą i znakiem śmierci.

 

Może wszakże być inaczej. „Groby – jak napisał Stanisław Grygiel – wzywają człowieka do otwarcia się dla innych, a ostatecznie dla Tego, który jest absolutnie Inny”. Grób oznacza skierowanie się ku śmierci i ku Temu, kto ją zwyciężył, i przez to jest zupełnie Inny, jako taki się objawia (co nie przeczy Jego bliskości).

 

Grób świętego odwołuje się do tej Chrystusowej inności. Odwiedza się go ze względu na życie świętego, które jasno i wyraźnie wskazywało na Chrystusa i było znakiem Jego śmierci i zmartwychwstania. Wizyta, modlitwa przy grobie świętego jest zatem wspomnieniem jego życia, odnowieniem w sobie wiary w jego życie w Bogu, w jego bycie wśród szczęśliwych, żyjących wiecznie w jedności z Bogiem.

 

Również grób świętego Ojca Pio ze względu na jego święte (czyli dla Boga i drugiego człowieka przeżyte) życie zaprasza do oddania się na służbę życiu w sobie i w innych. Można przy nim odnowić pragnienie ochrony i rozwoju życia w łasce i – na ile to będzie możliwe – w innych. Także troska o godną egzystencję i ulgę w cierpieniu dla każdego spotkanego człowieka będzie dobrym postanowieniem powziętym przy grobie Świętego z Pietrelciny. Zresztą, ileż dobrych planów powstało przy jego grobie, ileż dobrych intencji i postanowień tam się narodziło – któż je zliczy. Każde kolejne jest potrzebne – stanowi świadectwo życia zarówno Ojca Pio, jak i tego, kto je podejmuje i wypełnia.

 

 

Piotr Jordan Śliwiński OFMCap
„Głos Ojca Pio“ (nr 51/2008)

Wszystkie prawa do stronki zastrzezone  autor Piotruś i Maria 2012-2013

  • s-facebook
  • c-youtube
  • S-Pinterest
bottom of page